Rolki to nie tylko sport! Budowanie więzi przez wspólną pasję.

Kilka dni temu podjęliśmy współpracę z Igorem Gajosem - utalentowanym i charyzmatycznym instruktorem jazdy na rolkach. Jesteśmy szczęśliwi, że taka osoba dołączyła do grona przyjaciół naszego portalu. Jeśli chcecie dowiedzieć się dlaczego - przeczytajcie poniższy artykuł, autorstwa Niggora. Dajcie się zainspirować!

Jak chciałem zbudować wielką Łódzką rolkową rodzinę...

Mam na imię Igor. Mam 34 lata. Na rolkach jeżdże już 22 , czyli większość mojego życia. Dziedziny rolek, którą się zajmuję nie można nazwać dyscypliną, więc nazwiemy ją roboczo "freestyle". Ze względu na sporą ilość kontuzji, które po 30tce niestety odbijały się już na moim życiu codziennym, zdecydowałem, że ubiorę moją pasję w ładny papierek instruktorski. Nie miałem na celu nic poza sfromalizowaniem mojej jazdy na rolkach i powieszeniem sobie w pokoju dyplomu. Kurs zrobiłem u mojego dobrego przyjaciela Tomasza Kwietnia, genialnego rolkarza agresywnego, który poświęcił analizie rolek całe swoje życie i prowadzi szkółki jazdy na całym śląsku. Otworzył mi oczy na moje ogromne braki w koordynacji, użyciu zamiennym nogi wiodącej czyli "switch" oraz wskazał jak ważny jest ogólny rozwój ciała i mobilizacja mięśni w tym sporcie.

"Co można zrobić żeby Ci wszyscy fantastyczni ludzie, chcący aktywnie spędzać czas mogli się ze sobą komunikować?"

Był kwiecień 2107. Naszła mnie myśl z cyklu "a co mi tam" i założyłem fanpage, wydrukowałem trochę ulotek i z mocnym powątpiewaniem w sukces tegoż przedsięwzięcia prowadziłem moje codzienne życie w pracy i poza nią. Na co dzień pracuje w przychodni, pracuje głównie z dziećmi i okazało się, że zapotrzebowanie na indywidualne zajęcia z jazdy na rolkach jest ogromne.

W ciągu 2 miesięcy miałem 10 osób regularnie uczęszczających na zajęcia. Musiałem dozbroić się w akcesoria do nauki, poszerzając jednocześnie wiedzę o miejscach w Łodzi przystosowanych do jazdy na rolkach. Wszystko przebiegało metodą prób i błędów, gdyż łódzka infrastruktura ma wiele braków pod tym względem. Wykrystalizowały się 3 miejsca, w których swobodnie mogłem uczyć. Ludzie byli bardzo wyrozumiali i pomocni podczas moich początków. Poznałem cały przekrój wiekowy kursantów i od każdego słyszałem jedno zdanie " ja nie wiedziałem, że coś takiego jak nauka jazdy na rolkach czy instruktorzy istnieją". Kolejnym problemem, który przedstawiali było "wyszedłbym pojeździć, ale nie mam z kim".

To implikowało pytanie "Co można zrobić żeby Ci wszyscy fantastyczni ludzie, chcący aktywnie spędzać czas mogli się ze sobą komunikować?"

Fanpage na Facebooku był punktem startowym do mojej znajomości z działającymi w Łodzi grupami rolkarzy, którzy umawiali się regularnie na wspólną jazdę. Pomyślałem, że fajnie by było wszystkich umiejscowić w jakimś centralnym punkcie Łodzi, w którym jest dużo miejsca, jest bezpiecznie, a przede wszystkim można legalnie jeździć.

Plac Dąbrowskiego pod Teatrem Wielkim w Łodzi

Plac Dąbrowskiego w Łodzi był jednym z miejsc, w których uczyłem podstaw jazdy oraz podstaw jazdy freestyle. Miał schody, murki, dobrą nawierzchnię, oświetlenie nocne oraz od dawna wiedziałem, że na jazdę tam ciche przyzwolenie dawała Straż Miejska.

Krok po kroku w jazdę angażowało się coraz więcej małych grupek rolkarzy, które po kolei poznawałem. Wyglądało to tak, że ja prowadziłem lekcję, a oni rozstawiali sobie kubeczki i ćwiczyli slalom. Na początku wszyscy byli trochę nieśmiali i nie bardzo wiedzieliśmy co mamy z tymi nowymi znajomościami zrobić, ale poprzez kolejne spotkania na placu w letnie dni atmosfera stawała się coraz bardziej rodzinna. Po prostu widzieliśmy się 2 razy w tygodniu, a czasem codziennie. To było dla mnie novum. Nie miałem pojęcia co dzieje się w dyscyplinach takich jak freeskate i slalom. Nauczyły mnie również rolkowej pokory. Chłonąłem wiedzę i chciałem wreszcie po latach otworzyć moją duszną i zamkniętą na jazdę agresywną głowę. Podczas całego rolkowego życia czułem się lepszy od innych rolkarzy, którzy uprawiali inne dyscypliny(slalom, freeskate, jazda szybka). Byłem sportowcem ekstremalnym (niezbyt utytułowanym oraz niezbyt wybitnym), ale nosek miałem wysoko w górzę bo połamałem ręce, kolana, skakałem z dachów i na poręcze – byłem po prostu w swoim mniemaniu czadowy. Bycie instrukorem otworzyło mi oczy, że rolki są tak fantastyczne i różnorodne w każdej formie. Dostałem od łódzkiego sklepu rolkowego rolki do fsk i od razu zacząłem próbować sił na slalomie. Wprowadziłem nowopoznane elementy do moich lekcji podglądając lepszych od siebie kolegów.

Postanowiłem latem zrobić malutkie warsztaty dla moich koleżanek, które na fanpage'u poprosiły mnie o poprowadzenie zajęć z hamowania, skręcania oraz innych podstawowych manewrów na rolkach. Chciałem uporządkować to wszystko terminowo i zobaczyć ile nas będzie, więc założyłem wydarzenie na facebooku. W ciągu 2 tygodni na wydarzeniu miałem około 60 osób. Dzięki pomocy moich kolegów z rolek, udało się to wszystko dopiąć i zorganizować tak żeby wszyscy byli zadowoleni. To dało mi bardzo dużo wiatru w żagle. Kursanci przychodzili z całymi rodzinami. Bawiły się zarówno 4 letnie dzieci jak i 60 letni Panowie. Wszystko przebiegło bez zgrzytu przez fenomenalną energię i chęć tych ludzi do wspólnego spędzenia czasu.

Warsztaty Let me Help You Roll 2016

Ludzie tworzą ten sport i sport tworzy ludzi

Grupa, która regularnie spotykała się na rolki stała się dla mnie bardzo bliska. Po rolkach siadaliśmy, gadaliśmy i wspólnie wychodziliśmy się bawić nie tylko na kółkach. Zacząłem uczyć nie tylko pojedyncze osoby, ale i całe rodziny. Ucząc jedną z familii na pasażu Abramowskiego w Łodzi, nagle okazało się, że ich znajomi oraz znajomi znajomych też chcą uczestniczyć w lekcjach i zabawach z dzieciakami. Nawet ojcowie, którzy nie jeździli, przychodzili filmować całe zajęcia (godzina z kamerą w ręku).Wtedy dopiero zacząłem bawić się rolkami, a nie tylko ich uczyć. Robiliśmy slalomy, wyścigi, berka i frisbee.

Rodzinne lekcje na pasażu Abramowskiego

Dzieciaki tworzą swoje własne uniwersum rolkowe, którego bycie częścią jest bardzo dużą nagrodą dla instruktora. Czułem, że rolki budują więź międzyludzką, a przez swoją dostępność i brak barier wiekowych mogą umacniać więzi międzypokoleniowe. Jak mówi stare porzekadło w grupie siła i przekonałem się ile można zdziałać dzięki wsparciu środowiska rolkowego kiedy poznałem bezdomnego Pana Grzesia. Zawsze był latem na placu rano kiedy miałem lekcje. Był grzeczny, nigdy nie prosił o pieniądze tylko o papieroski, które tak kochał i stał się naszym stałym gościem.

Zorganizowałem dla niego zbiórkę przez fanpage i przeszło moja najśmielsze oczekiwania jak wielkim echem się odbiła. Pan Grzesiu dostał, kurtkę przeciwdeszczową, buty, czapkę, plecak i wiele innych rzeczy niezbędnych do życia na ulicy.

Pan Grzesio w czapce Bauer

Ogrom dobra jaki się wtedy wylał był dla mnie wspaniały i uznałem, że to może toczyć się jedynie w dobrą stronę.

Dzięki inicjatywie Klaudii Kurzawy wkrótce potem powstała grupa „Rolki na Rolkach” na Facebooku. Należy do niej około 500 osób i ma ona na celu ułatwienia ludziom poznawania się i spotykania aby wspólnie pojeździć. Odbyły się drugie warsztaty na nowym Dworcu Fabrycznym. Przybyło około 50 osób. Mieliśmy zapowiedź w łódzkiej TV TOYA. Łódź wreszcie uaktywniła, było widać, że ludziom sprawia to frajdę. Idąc za ciosem chciałem na zimę przeprowadzić nas pod dach. Bardzo długo walczyłem o miejsce do jazdy w kuluarach Hali Sportowej, ale spotkałem się z odmową Wydziału Sportu Urzędu Miasta Łodzi. Absurd tego zdarzenia pozostanie na długo w mojej pamięci. Po wielkim fiasku i nieudanej próbie współpracy z miastem byłem załamany. W 800 tysięcznej metropolii nie było gdzie zebrać garstki ludzi lubiących się odprężyć na 8 kółkach.

Z pomocą przybyły do mnie założycielki łódzkiej wrotkarni Kołowrotki - Patrycja i Ania. Udostępniły nam dach nad głową i prowadzę tam dwa razy w tygodniu zajęcia. Zrobiliśmy razem z Gabrysiem Rozwadowskim(instruktorem z Warszawy i moim serdecznym przyjacielem) zimowe ferie dla dzieci na rolkach i wrotkach. Cyklicznie raz w tygodniu reaktywuję łódzką scenę aggressive. Dziewczyny z Kołowrotek pozwoliły nam wstawić elementy skateparkowe (rurki, plank rail, grindbox i kicker). Co ciekawe wszystkie te przeszkody dostałem od uczniów i znajomych wspierających moją inicjatywę. Życzliwość ludzka dla mojego projektu budowania wielkiej rolkowej rodziny w Łodzi dodawała mi wiary, że jeśli się coś kocha i chce dla ludzi zrobić coś pożytecznego to znajdzie się w tych wariatach wsparcie. W zeszłym tygodniu na cowtorkowym spotkaniu rolek agresywnych było 12 osób. Obok siebie jeździły rozpoczynające przygodę z ewolucjami dziewczyny,młodzi wyjadacze i faceci koło 40stki, którzy sami mają już duże dzieciaki. Wielka rolkowa familia. Moje marzenie wcielone w życie.

Kiedy czasem na zajęciach odjeżdżam kawałek i przyglądam się jak wszyscy ze sobą współgrają, śmieją się i pomagają wzajemnie to wiem, że kawał włożonej pracy zwraca mi się w tym co widzę przed sobą. Ciepłym krajobrazie rolkowego zjednoczenia ponad podziałami. Ludzi może pociągnąć pasja, ale muszą mieć wytyczony kierunek. Ktoś musi być prekursorem przełamywania wstydu, strachu przed odrzuceniem przez grupę. Otwartość, życzliwość, brak alienacji, który na co dzień obserwuję kiedy dołączają do nas nowe osoby sprawia, że czuję w sercu, że wybrałem właściwą drogę.

Według mnie sezon rolkowy 2018 zapowiada się na najlepszy w Łodzi od lat.

Igor Gajos

https://www.facebook.com/letmehelpyouroll/

---

Podzielcie się z nami w komentarzach refleksjami po przeczystaniu artykułu Igora!

Więcej na temat współpracy - już wkrótce.

 

Komentarze